Trekking

Czy nie po to przyjeżdżamy w Bieszczady? Wspaniałe góry, cudowne widoki, wiatr, połoniny, niekończące się grzbiety. Można je przemierzać w nieskończoność, za każdym razem inaczej wyglądają i za każdym razem nas zaskakują.

Kiedyś przemierzane dolinami, dzisiaj to szczyty są w centrum zainteresowania. Dobrze oznakowane szlaki i zaplecze turystyczne w miejscach najbardziej obleganych przez turystów zapewnią wystarczająco dużo atrakcji każdemu kto przyjedzie na chwilę aby powędrować.

Jednak prawdziwe wędrówki zaczynają się tam gdzie te typowo turystyczne się kończą. Tam gdzie nie ma szlaków, oznakowań, dróg, ale można trafić na pozostałości wsi, cerkwi czy szałasów pasterskich, które przetrwały bo przez dziesięciolecia nikt w to miejsce nie dotarł. Warto poszukać takich miejsc i tras oraz ścieżek, gwarantujących jeszcze większe doznania niż chodzenie utartymi i wydeptanymi szlakami. Często wystarczy Nawe kilometr w głąb lasu aby znaleźć się w innym świecie, a zachęceni możemy wędrować aż od Stuposian do Źródeł Sanu nie wchodząc na żaden szlak czy stokówkę.

Z drugiej strony mamy przepiękne trasy szczytami zaczynające się w Widełkach, poprzez Bukowe Berdo, Krzemień, Tarnicę do Wołosatego i Ustrzyk Górnych.

Korona Bieszczad w postaci Rozsypańca, Halicza, Krzemienia i Tarnicy to standard wielu wycieczek i podróży.

Ale trasy najbardziej niespodziewane to właśnie przedzieranie się jarami i wąwozami, dolinami i wychodzenie na polany i pastwiska oraz dawne połoniny w dolinie górnego Sanu. Niepowtarzalne widoki gór i najwyższych partii Bieszczadów od strony od której mało kto je ogląda.

Najpopularniejszą trasą jest chyba wycieczka do źródeł Sanu. Nie wspinamy się, ale możemy zakosztować długiej wędrówki, bezwzględnie całodziennej, ale w zasadzie będącej kwintesencją aktywności w tym regionie. Zaczynamy od Bukowca – nieistniejącej wsi z ruinami cmentarza, śladem po cerkwi oraz kadzią ostałą z dawnej Potaszni, a następnie drzewostanami przechodzimy do łąk Beniowej wraz z ruinami kolejnej cerkwi, kiedyś znaczącej wsi, dzisiaj już tylko owiewanej wiatrem i z piękną panoramą na najwyższe pasmo Bieszczadów. Spokój zmąci jedynie przejeżdżający uczęszczaną dość linią kolejową pociąg. Dalej już prosto pasmem przygranicznym do wsi Sianki poprzez schron nad Negrylowem, potok Niedźwiedź oraz przez piękne lasy do ruin dworu Stroińskich. Stamtąd już tylko 40 minut do cmentarza i cerkwiska zwanego „Grobem Hrabiny”. Jak dobrze pomyszkować to w okolicy jeszcze w trawach znajdziemy kilka innych niespodzianek, a następnie dotrzemy do punktu widokowego gdzie po stronie Ukraińskiej widzimy istniejącą część miejscowości Sianki. Stąd niedaleko już do źródeł Sanu, który tak naprawdę jednego źródła nie posiada, ale na potrzeby nasze możemy przyjąć, że historycznie jest ono tam gdzie słup graniczny i obelisk.

Równie ciekawymi trasami, choć krótszymi są wycieczki na Dźwiniacz Górny – nostalgiczna i wręcz spacerowa trasa, ale może również przeciągnąć się wzdłuż Sanu aż poprzez Łokieć, Dydiową i z wyjściem na Wilczej Górze przy drodze ze Stuposian do Mucznego.

Dwie krótkie trasy, ale równie urocze to Brenzberg oraz Krutyjówka, opracowane niedawno. Pierwsza z nich to droga do miejsca kaźni do leśniczówki Jasieniów na grzbiecie Jeleniowatego, które upamiętnia pomordowanych przez UPA Polaków – jeden z największych mordów w Bieszczadach, na polanie zaznaczonej wyraźnie ruinami piwnic oraz nieopodal krzyżem. Miejsce zadumy nad burzliwymi czasami i historią tych stron, dziś tak spokojnych i dzikich. Druga to wycieczka brzegiem Mucznego – potoku, wokół którego tętniło kiedyś życie, a dzisiaj nie ma śladów cywilizacji. Aczkolwiek można znaleźć malownicze przełomy strumienia, bogactwo flory i fauny, niekoniecznie korzystać z asfaltowej drogi, a też uważnym uda się znaleźć miejsca po starych pasiekach czy studniach. Dojdziemy tędy do zagrody ŻUBRÓW – Kompleksu Promocyjnego Lasów Państwowych.

Sama droga do Tarnawy Niżnej jest niezwykle ciekawa – przyczółki mostów starej kolejki leśnej, punkt widokowy i Błękitna Aleja to oznaki istniejącego kiedyś tutaj życia, dzisiaj z wolna odbudowującego się z szacunkiem dla historii i przyrody.

Dla prawdziwych poszukiwaczy wrażeń trzeba do ręki wziąć kompas i udać się stokówką w las najlepiej gdzieś od Tarnawy i jarami oraz dolinami dojść na Halicz czy Bukowe Berdo przez Obnogę. Uwaga – można spodziewać się niedźwiedzia.

Dla tych poszukujących naprawdę prawdziwego trekkingu, lubiącego błoto i nieskrępowaną dzicz polecamy skorzystać i skontaktować się z ludźmi, którzy trasy poza szlakami znają najlepiej, osobami takimi jak Piotr Kurowski z Towarzystwa Otryckiego, który przeprowadzi nas sobie znanymi ścieżkami w ostępy, w których nikogo jeszcze wcześniej nie było, przenocujemy pod szczytami, poznamy puszczę i lasy Bieszczadzkie od podszewki i nauczymy się przetrwania w trudnych warunkach. Po takim przejściu czajnik z gorącą wodą okazuje się szczytem techniki i nic tak nie cieszy jak widok dymiącego kubka z gorącą herbatą. Tego typu wypady szczególne są zwłaszcza zimą, gdzie używamy rakiet i kijków aby móc swobodnie poruszać się zasypanymi trasami i wąwozami. W ten sposób doświadczamy naprawdę prawdziwych Bieszczadów pod okiem wytrawnych i doświadczonych specjalistów od wędrówek oraz pasjonatów, którzy gotowi są pokazać nam tę odludną okolicę w sposób całkiem nietypowy, nie kończący się tylko na obszarze Polski.